Zastanawiasz się, czy świat, który nosisz w sobie, jest tylko twoim wyobrażeniem, marzeniem bez szans na spełnienie, nierzeczywistością wymyśloną przez innych zapisaną w książkach z dzieciństwa... Aż niespodziewanie pewnego dnia widzisz go, przypadkowo trafiasz na zdjęcie, film, obraz - to magiczny moment. Coś ci mówi: znajdź go! odszukaj! odważ się! Wybierasz się więc w podróż życia, a twojemu zdziwieniu nie ma końca! Tak, to miejsce istnieje naprawdę! To odkrycie daje Ci siłę i odwagę, aby otwierać się na świat - ten w sobie i wokół siebie, a radość, która Cię ogarnia popycha Cię ku ludziom, aby ich obdarzyć tym bogactwem kolorów i natchnień, które się w sobie odkrywa.

Zapraszam do mojej prowansji, może stanie się też po trosze Twoją.

sobota, 13 lutego 2010

wyprawa na biegun północny ; )





Widok Bałtyku tego roku robi szczególne wrażenie.A ponieważ Szczecin, jak myślą niektórzy, leży nad morzem, wsiadłyśmy z Agą do pociągu i po niespełna półtorej godziny wybiegłyśmy jak szalone z wagonu.Wybiegłyśmy, bo jakoś tak się zagadałyśmy, że gdyby nie Aga, pojechałybyśmy dalej. No, ale się udało i zakładając płaszcze dopiero na peronie, owijając się szalikami i wciskając czapki, śmiałyśmy się z naszego zagapienia.
Międzyzdroje zimą są puste, ale odgłos przewalających się przez miasteczko tłumów, sklepików- jeden przy drugim oferujących pamiątki rzeszom turystów teraz zamkniętych na cztery spusty, dźwięki reklamujących się ulicznych sprzedawców różnych atrakcji huczały spod zwał śniegów, wydobywały się spod zasuniętych okiennic, dudniły upchane w zakamarki tego tętniącego życiem letniska. Tymczasem wiatr świstał realnie, przelatując przez molo i zamiatając gromady mew to z prawej na lewą, to znów z lewej na prawą stronę.
Plaża podzielona była zasiekami śniegowych gór oddzielających linię pasa nadmorskiego od linii pasa wydmowego.Przekroczyć którąkolwiek wymagało nielada zręczności i przyczepności do tego niezbyt pewnego podłoża. Mnie zdarzyło się na prostym chodniku wykonać ślizg przed nogami rozbawionej Agnieszki, więc wśród tych lodowo-śnieżnych przeszkód starałam się być bardzo uważna.
Widok morza pokrytego taflami lodu, bujającego krami i rozbryzgującego się o zlodowaciały brzeg wydobył z nas pokłady romantyzmu, co zresztą nie było trudne, bo obie mamy te pokłady tuż pod warstwą naszej wierzchniej, widocznej dla świata powłoki.Rzuciłyśmy się więc w wir robienia zdjęć i zachwycania otoczeniem, sytuacją, porą...
Dziś czuję drobne zakwasy w kilku miejscach, oglądam zdjęcia i myślę sobie, że Aga miała znakomity pomysł. I to nie tylko dlatego, że Bałtyk zimą robi wrażenie, ale że przeżyłam udane spotkanie z fajną osobą.

6 komentarzy:

  1. My nie mamy morza, lecz góry... ale patrząc na zdjęcia, zazdroszczę. Choć na chwilę chciałabym się zamienić miejscami. :-) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zimą morze jest najpiękniejsze, mym skromnym antyturystycznym zdaniem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepięknie nad morzem...
    Dziękuję za kawkę...
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie piszesz Małgosiu o miejscach i emocjach, znam niektóre te miejsca i patrzę na nie dzięki Tobie zupełnie inaczej. Eh...Piękną masz duszę...

    OdpowiedzUsuń
  5. Tylko piękna dusza potrafi dostrzec piękno w innej duszy.Dziękuję Aniu.Wiesz, że Twoje zdanie cenię sobie szczególnie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj trzeba było do 3 wsiąść hihi

    OdpowiedzUsuń

Miło było Cię gościć. Fila ;)