Zastanawiasz się, czy świat, który nosisz w sobie, jest tylko twoim wyobrażeniem, marzeniem bez szans na spełnienie, nierzeczywistością wymyśloną przez innych zapisaną w książkach z dzieciństwa... Aż niespodziewanie pewnego dnia widzisz go, przypadkowo trafiasz na zdjęcie, film, obraz - to magiczny moment. Coś ci mówi: znajdź go! odszukaj! odważ się! Wybierasz się więc w podróż życia, a twojemu zdziwieniu nie ma końca! Tak, to miejsce istnieje naprawdę! To odkrycie daje Ci siłę i odwagę, aby otwierać się na świat - ten w sobie i wokół siebie, a radość, która Cię ogarnia popycha Cię ku ludziom, aby ich obdarzyć tym bogactwem kolorów i natchnień, które się w sobie odkrywa.

Zapraszam do mojej prowansji, może stanie się też po trosze Twoją.

sobota, 17 lipca 2010

Dom Clauda Moneta


Giverny w Normandii- niewielka miejscowość, w której mieszkał słynny impresjonista ten od "Impresji - wschodu słońca", katedry w Rouen i cyklu nenufarów.Te ostatnie właśnie malował w swoim ogrodzie, a miał ich dwa- jeden normandzki a drugi japoński.Mnie bardziej podobał się ten japoński ze stawem, nenufarami, kładkami, pełen rozmaitych drzew przeglądających się w tafli wody, romantyczny i tajemniczy...Sam dom malarza też jest niezwykły- pomieszczenia bajecznie kolorowe, takie z klimatem i smaczkiem, np. jadalnia w odcieniach żółci, kuchnia w błękitach i bielach.Wszytkie okna oczywiście wychodzą na pełen kwiatów ogród.


Byłam również w Rouen- katedra jest właśnie restaurowana, ale i tak prezentuje się zachwycająco o każdej porze dnia i nocy.Nie dziw, że tak inspirowała Moneta!

W ogóle ten francuski gotyk jest piękny- kościoły wszystkie z kamienia, z wielkimi kolorowymi rozetami wypełnionymi witrażami, sklepienia krzyżowo- żebrowe pociągające wzrok ku górze i rozmaite maswerki, gargulce, maszkarony, ażurowe zdobienia, których szczegółów wzrok już nie dosięga i pozostaje tylko delikatny,koronkowy efekt wzbudzający zdumienie ... Napatrzyłam się, bo dużo właśnie takich świątyń we Francji.


Oprócz zdjęć, kalendarza na 2011 ze zdjęciami domu i ogrodu Moneta, przywiozłam sobie kilka serwetek z motywem nenufarów z obrazów mistrza. Zrobiłam już z nich pamiątki - zakładki i piórniczek na biurko.
Zrobiłam też, stylizowaną na starą, lampkę stołową, na którą już dawno miałam chęć. Teraz mam ochotę dopasować do niej jeszcze jakieś przedmioty...

Tak więc Francja wciąż działa na mnie inspirująco, a ten tydzień - taki afrykański - przetrwałam tworząc, wspominając i uciekając do klimatyzowanych pomieszczeń w kinie, sklepie, u kosmetyczki ;) bo przecież trzeba sobie jakoś radzić, nieprawdaż?
Buziaki!

3 komentarze:

  1. Z podróży przywozimy wspomnienia, zdjęcia, pamiątki, ale przede wszystkim INSPIRACJE. Zwłaszcza z podróży do takich miejsc.
    Serwetki "w klimacie", bardzo delikatne. Przyznaj się, przywiozłaś też inne motywy?

    OdpowiedzUsuń
  2. No więc przyznaję - nie przywiozłam innych motywów, a były jeszcze z mostkiem i z drzewami.Niestety komplet serwetek kosztował tak jak u nas 5, tylko że euro. Te kupiłam na spółkę z panią, której "sprzedałam" pomysł, a która też dekupażuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Motyw decu ciekawy...a francuskie wspomnienia pobudzają do refleksji...dzięki. Lampka wyszła świetnie!Pozdrawiam Cie serdecznie i buziaki śle!:)

    OdpowiedzUsuń

Miło było Cię gościć. Fila ;)