Czas adwentu to czas oczekiwania, refleksji, tęsknot i działania. Bombardowani reklamami gonimy za atmosferą bajecznych świąt narzuconą nam z zewnątrz. A przecież święta - najbardziej rodzinne i najbardziej bolesne dla tych, którzy czują się samotni- mają tylko taki wymiar, jaki im sami nadamy. Presja porządków, gotowania, zakupów nie do przejedzenia, drogich prezentów... na swój sposób i mnie dopada zwłaszcza podczas jesiennej szarugi. Czy zdołam jej się oprzeć? czy zdołam ocalić ten delikatny płomień miłości w moim sercu? Nie dać się ogólnoświatowej gonitwie za nieistniejącym szczęściem, porzucając to, które otula mnie subtelnie na co dzień ramionami męża, rozmową o czymś ważnym lub nieistotnym, szorstką obecnością mojego nastoletniego syna zamkniętego w swojej jaskini, uśmiechem koleżanki, udanym spotkaniem, dobrym słowem, życzliwym spojrzeniem... Zatrzymać się, choćby na chwilę, aby ogarnąć to, co mam, kim jestem...Zaczerpnąć słońca z głębi swego życia i rozdać jego ciepło innym...zwłaszcza gdy tak go mało w naturze!
Ot, takie refleksje mnie dziś naszły.
A tymczasem zapraszam do mojego atelier na buszowanko kolczykowe. Postanowiłam wyprzedać kolczyki, które mi zostały i myślę, że cena, którą proponuję jest atrakcyjna. Pozdrawiam cieplutko.
wtorek, 6 grudnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Miło było Cię gościć. Fila ;)